Zbrodnia jaką dokonali Niemcy podczas II Wojny Światowej w 1944 na mieszkańcach Wanat do dziś pozostaje w pamięci mieszkańców powiatu garwolińskiego i tym bardziej powinna zostać w pamięci naszej rodziny. Przodkowie mojego syna na własnej skórze poczuli ból po stracie bliskich. Dlatego chcę przedstawić tą historię, niech przetrwa i każde pokolenie ją przekazuje kolejnemu jak wielkiego barbarzyństwa dopuścili się niemieccy okupanci na niewinnych mieszkańcach Wanat.
Przedstawiam Wam historię rodziny Markowskich z Wanat… Podczas tragicznego dnia 28 lutego 1944 roku w Wanatach przebywali:
- Katarzyna Markowska z d. Sitnik (1878-1944) – wdowa po Wojciechu Markowskim, który zmarł w 1921 roku.
- Stanisław Markowski (1905-1944) – syn Wojciecha i Katarzyny, w domu nie przebywał lecz pracował w młynie p. Dymka, a mieszkał wraz ze swoją żoną na Melanowie.
- Piotr Markowski (1907-1944) – syn Wojciecha i Katarzyny, po śmierci ojca przejął całe gospodarstwo, jedno z większych w Wanatach.
- Leokadia Markowska z d. Staluszko (1916-1944) – żona Piotra Markowskiego.
- Zygmunt Markowski (1941-1944) – syn Piotra i Leokadii.
- Aleksandra Markowska (1944-1944) – córka Piotra i Leokadii
- Julianna Pietrzak z d. Markowska (1910-1944) – córka Wojciecha i Katarzyny
- Feliks Pietrzak (1913-1944) – mąż Julianny
Wszyscy zginęli 28 lutego 1944 roku, Julianna została zabita między piwnicami.[1] O Leokadii w książce „Wanaty – Ocalić od zapomnienia” wspominał Antoni Łapacz z Żelechowa:
„W tym samy dniu, w godzinach popołudniowych, przed zachodem słońca, pojechałem do wsi Wanaty . Wszystkie budynki zostały spalone. Widziałem wiele zwęglonych zwłok, leżących obok murowanych kominów. Pamiętam nawet, że poznałem zwłoki mieszkanki wsi Wanat o nazwisku Markowska, imienia nie pamiętam. Liczyła ona około lat 30./ mowa o Leokadii, miała wówczas 27 lat/ Zwłoki jej były koloru czerwonego. Leżała bez bielizny, nago. Włosy na głowie spalone z twarzy ją rozpoznałem. Żywej duszy nie było w całej wsi.”.[2]
Prababcia Aleksandra wspominała że na dzieci Niemcom kulek było szkoda i zwłoki Zygmunta i Aleksandry znaleziono w studni. Śladu po domu Markowskich w Wanatach już nie ma, ale studnia została…
Z całej rodziny przeżyli tylko najstarszy syn Jan i córki Marianna i Aleksandra którzy w dniu pacyfikacji w Wanatach nie przebywali.
Podczas pacyfikacji wsi Wanaty zginęło ponad 100 osób w tym kobiety i dzieci. To ponad 30 rodzin, dla każdej z nich i ich członków to straszna tragedia na nas ciąży obowiązek by o tym pamiętać.
[1] Wspomnienia Bogdana Kisiela z dnia 9 maja 2013r. „Wanaty – Ocalić od zapomnienia” – Garwolin 2014 wydanie II
[2] „Wanaty – Ocalić od zapomnienia” – Garwolin 2014 wydanie II