O Mironie Białoszewskim słyszałem sporo, u nas w Garwolinie dużo mówiono. Na bulwarze nawet postawiono pomnik z kaczkami, o których Miron wspominał w wierszu „Idę po chleb dla mamy”. Do pewnego dnia był dla mnie tylko poetą związanym z Garwolinem.
Aż do dnia wydania w październiku, kolejnego już 21 numeru periodyka genealogicznego „More Maiorum”. Zaciekawił mnie nagłówek na pierwszej stronie ” O przodkach Białoszewskiego” – mówię przeczytam, w końcu związany był z Garwolinem i może coś ciekawego się dowiem.
Zaczytałem się w artykuł Marcina Marynicza pt. „Białoszewski i jego przodkowie” i gdy moim oczom ukazał się wywód przodków prowadzący do Adama Perskiego i Karoliny z d. Kalinowskiej – którzy byli dziadkami Mirona Białoszewskiego, okazało się że Karolina Kalinowska pochodzi z „moich” Kalinowskich!
Naszymi (moim i Mirona) wspólnymi przodkami są Michał Kalinowski (~1787-1861) i Zofia z d. Rek (1789-1827). Najlepiej zobrazuje to wywód przodków Mirona Białoszewskiego.
Skąd moje pokrewieństwo z Kalinowskimi? Otóż mojej mamy babcia ze strony mamy to Anna Krasińska z d. Kalinowska. To jej wywód przodków.
Za takie ciekawostki właśnie kocham genealogię! Tak więc witaj Mironie w Rodzinie, szkoda że nie miałem okazji poznać Cię osobiście, ale od dziś na pomnik kaczek w Garwolinie patrzę inaczej…
Idę po chleb dla mamy
Mijam dwie kaczki.
– Całe życie w Garwolinie?
– Dlaczego nie?
Kury
już na grzędzie
dużo piór rozłożyły.
Dorodne.
Chce się życia dorodnego.
Bo jak duch,
to bez niczego.
Dlaczego leci się tak
na tego ducha?
Te pióra niewidzialne?
Ale nim co,
to podfruwać trzeba
na tych.
Miron Białoszewski
Fot. Miron Białoszewski – źródło: wyborcza.pl |